22.03.2020

Pandemic


What if you thought of it
as the Jews consider the Sabbath—
the most sacred of times?
Cease from travel.
Cease from buying and selling.
Give up, just for now,
on trying to make the world
different than it is.
Sing. Pray. Touch only those
to whom you commit your life.
Center down.

And when your body has become still,
reach out with your heart.
Know that we are connected
in ways that are terrifying and beautiful.
(You could hardly deny it now.)
Know that our lives
are in one another’s hands.
(Surely, that has come clear.)
Do not reach out your hands.
Reach out your heart.
Reach out your words.
Reach out all the tendrils
of compassion that move, invisibly,
where we cannot touch.

Promise this world your love–
for better or for worse,
in sickness and in health,
so long as we all shall live.



Lynn Ungar 3/11/20
Zastanawiam się, w jakim momencie pojawiła się ta tak nowoczesna idea głosząca, że należy ,,coś zrobić" ze swoim życiem, ,,nadać mu sens", jakoś je wykorzystać. Robić coś innego niż jeść, pracować, płodzić dzieci, wierzyć, zapominać, umierać. W ciągu tysiącleci bardzo niewielu myślało o czymś takim; znakomitej większości wystarczało aż nadto, że żyje. Teraz jednak przyjmuje się, że to za mało, że trzeba robić coś więcej.



Martín Caparrós - Głód
Rozdział czwarty,

w którym moja podróż przez morze osiąga punkt kulminacyjny w czasie sztormu, a potem kończy się straszną niespodzianką.

 "Symfonia Mórz" podążała swą samotną drogą przez morze. Dnie kołysały się jeden za drugim, słoneczne, senne, niebieskie. Przed dziobem śmigały to tu, to tam gromadki wodników, a w spienionym kilwaterze ciągnął się ogon chichoczących syren, które karmiliśmy owsianką. Lubiłem czasem, kiedy zapadała noc, zmieniać Fredriksona przy sterze. Przede mną lśniący w świetle księżyca pokład wznosił się powoli i opadał, obserwowałem milczącą wędrówkę fal, chmury i dostojny łuk widnokręgu i ogarniało mnie przyjemne, podniecające uczucie, że jestem równocześnie strasznie ważny i strasznie mały (może jednak bardziej ważny niż mały). Czasem jarzyła się w ciemności fajka Joka, który przychodził usiąść koło mnie na rufie.
 - Przyznaj, że miło jest nic nie robić - rzekł którejś nocy, wystukując fajkę o reling.
 - Ale my robimy - powiedziałem. - Ty palisz, a ja steruję.
 - Żeby choć wiedzieć dokąd! - odparł Jok.
 - To całkiem inna sprawa - odrzekłem z naciskiem, gdyż już wówczas miałem wyraźną zdolność logicznego rozumowania. - Mówiliśmy o r o b i e n i u różnych rzeczy, a nie o tym, co się robi. Znowu masz te swoje Przeczucia? - dodałem niespokojnie.
 - Niee - ziewnął Jok. - Hupp, haff! Mnie jest zresztą zupełnie obojętne, gdzie dojedziemy. Wszystkie miejsca są dobre. Dobranoc na razie.
 - Hej, hej  - odpowiedziałem.

Kiedy Fredrikson przyszedł o świcie zastąpić mnie przy sterze, wspomniałem mu mimochodem o zadziwiającym i całkowitym braku zainteresowania otoczeniem, jakie przejawiał Jok.
 - Hm - zastanowił się Fredrikson. - A może, wręcz przeciwnie, wszystko go obchodzi? Tak sobie, w miarę. Nas obchodzi wyłącznie jedno: ty chcesz być, ja chcę coś robić, mój bratanek chce mieć. A Jok tylko żyje.
 - E tam - powiedziałem. - Żyć potrafi przecież każdy.
 - Hm - odparł Fredrikson. A potem pogrążył się, jak zwykle, w milczeniu, z nosem w brulionie, w którym rysował dziwne konstrukcje maszyn wyglądających jak pajęczyny albo nietoperze.  Niemniej postawa Joka wydaje mi się w jakimś sensie nonszalancka. Mam na myśli to, o czym mówiliśmy: że się tylko żyje. Przecież żyje się i tak, niezależnie od wszystkiego. Według mnie chodzi o to, żeby to mnóstwo ważnych, bardzo istotnych rzeczy, które każdego z nas stale otaczają, umieć przemyśleć, przeżyć, zdobyć. Tyle jest najrozmaitszych możliwości, że włos mi się jeży na karku, gdy o nich pomyślę. A w samym środku tego wszystkiego siedzę ja - i jestem oczywiście najważniejszy.


Pamiętnik Tatusia Muminka, Tove Jansson

Quietness

Inside this new love, die.
Your way begins on the other side.
Become the sky.
Take an axe to the prison wall.
Escape.
Walk out like someone suddenly born into color.
Do it now.
You are covered with thick cloud.
Slide out the side. Die,
and be quiet. Quietness is the surest sign
that you have died.
Your old life was a frantic running
from silence.
 
The speechless full moon
comes out now. 




Rumi
Everything happens, but nothing stays. What remains is only the eternal, that invisible trace that lovers, friends, and children leave with you as a fragrance of their being. Make your heart beat with the vanishing moments and everything will be transformed into poetry. Your love will be sweet, your soul open and vulnerable--your life will become a garland of many important and unique moments.

Rumi

9.02.2017

Mary Oliver, Wild geese

You do not have to be good.
You do not have to walk on your knees
For a hundred miles through the desert, repenting.
You only have to let the soft animal of your body
love what it loves.
Tell me about your despair, yours, and I will tell you mine.
Meanwhile the world goes on.
Meanwhile the sun and the clear pebbles of the rain
are moving across the landscapes,
over the prairies and the deep trees,
the mountains and the rivers.
Meanwhile the wild geese, high in the clean blue air,
are heading home again.
Whoever you are, no matter how lonely,
the world offers itself to your imagination,
calls to you like the wild geese, harsh and exciting --
over and over announcing your place
in the family of things.

12.11.2016



“It doesn't matter if the water is cold or warm if you're going to have to wade through it anyway.”


“We are one, after all, you and I, together we suffer, together exist and forever will recreate one another.”


Pierre Teilhard de Chardin

14.09.2016

credo

Kiedy kochasz nie mów: „Bóg gości w mym sercu”, lecz raczej: „Jestem gościem w sercu Boga”.
I nie sądź, że możesz kierować miłością, gdyż jeśli tylko warto, miłość pokieruje tobą.
Miłość nie pragnie niczego poza spełnieniem.
A jeśli kochasz i pragniesz, niechaj takie będą twoje pragnienia:
Rozpłynąć się w wartki strumień, który nocy nuci swą melodię.
Poznać ból z nadmiaru czułości.
Nosić ranę zadaną poprzez twe własne rozumienie miłości.
Krwawić dobrowolnie i z radością.
Budzić się o świcie z uskrzydlonym sercem i dziękować za kolejny dzień kochania.
Odpoczywać w południe przywołując miłosną ekstazę.
Powracać do domu z wieczorną bryzą, niosąc w sobie wdzięczność i spać z modlitwą w sercu za twoje kochanie i pieśnią chwały na ustach.




Khalil Gibran

4.09.2016

Kiedy jestem szczęśliwa, jest łatwo: rzeczy przepływają przeze mnie, a ja przez nie; dryfuję, bawię się, jak wieloryb w gęstym miodzie. Powietrze jest w sam raz - ani za gęste, ani za rzadkie. Oddycham, jakbym piła światło, a każdy atom mnie karmi. Inaczej, kiedy jest mi źle. Zanim jeszcze dowiem się, co to za "źle", czy jest mi smutno, czy złość zaczyna mi się żarzyć pod stopami, czy żal ściska serce, czy rozczarowanie wpływa gorzkim smakiem do przełyku... Zanim zdążę napełnić serce, zaciskam je i bronię się z wszystkich sił. Wyciągam broń, mały, stępiony mieczyk o szczerbatym ostrzu, i macham, ciachając się po ramionach, brzuchu, i wcale nie zauważam, jak zaczynam krwawić, a krew zasycha na ranach i tworzy sztywny pancerzyk.

Nie lubię siebie, takiej sztywnej, bo ruchom brakuje gracji i lekkości, skórze miękkości. I majstruję. Wszystko mnie swędzi i gniecie, a ja się na siebie wściekam. Majstruję przy chwili, która trwa, żeby móc pływać. Chciałam przestać majstrować - wszyscy mówią "przyjmuj swoje emocje takimi, jakie są". Próbuję przyjmować, ale jak je wziąć, takie nielubiane? Chyba najlepiej połknąć bez smakowania. Stają kością w gardle, zaczyna brakować powietrza. Ale ciągle "nie majstruj, nie próbuj naprawiać tego, co nie potrzebuje naprawiania". Jak to nie potrzebuję naprawiania? Jestem taka sztywna i smutna, odcięta od życia, ruchy skrępowane. A tu nie naprawiać. No i dlaczego instynkt naprawiania ciągle taki silny, chociaż prowadzi na manowce, sprowadził już milion razy?

Dziś po śniadaniu, najprostsza odpowiedź, która była tuż pod nosem całe życie. Tylko jedno trzeba zmienić w tej chwili: zalać ją miłością. Prysznic sobie zrobić, całej tej chwili. Zanurzyć ją w tej miłości, co właśnie kocha wtedy, kiedy jest najtrudniej. Tej absolutnie bezwarunkowej. Instynkt, który każe mi majstrować przy chwili, mówi: pokochaj. To brzydkie, niezgrabne, kanciaste coś, co czujesz, czego nie rozumiesz. Pokochaj. Wpuść do źródła, a potem pływaj. Woda rozpuści.

_______________________________________________________

A żeby serce czuło wszystko do dna: czyli dokładnie tyle, ile tego jest. Żeby smutek był smutkiem, rozpacz rozpaczą, złość złością, wściekłość wściekłością, radość radością, zachwyt zachwytem.

Do dna. Furia niech rozpala ogień, niech ziemia płonie mi pod stopami. Smutek niech okrywa mnie miękką stertą wilgotnych liści, niech poduszka będzie mokra od łez, a ściany pachną zbutwiałym drewnem. Radość niech mnie porywa do nieba, niech tęcza wykwita z moich dłoni. A spokojne szczęście wypełnia złotym światłem każdy skrawek mojego ciała, każdy jego zakamarek.

11.09.2014

i szare piórko zgubione przez drozda

Adam Zagajewski
Spróbuj opiewać okaleczony świat

Spróbuj opiewać okaleczony świat.
Pamiętaj o długich dniach czerwca
i o poziomkach, kroplach wina rosé.
O pokrzywach, które metodycznie zarastały
opuszczone domostwa wygnanych.

Musisz opiewać okaleczony świat.

Patrzyłeś na eleganckie jachty i okręty;
jeden z nich miał przed sobą długą podróż,
na inny czekała tylko słona nicość.
Widziałeś uchodźców, którzy szli donikąd,
słyszałeś oprawców, którzy radośnie śpiewali.

Powinieneś opiewać okaleczony świat.

Pamiętaj o chwilach, kiedy byliście razem
w białym pokoju i firanka poruszyła się.
Wróć myślą do koncertu, kiedy wybuchła muzyka.
Jesienią zbierałeś żołędzie w parku
a liście wirowały nad bliznami ziemi.

Opiewaj okaleczony świat

i szare piórko, zgubione przez drozda,
i delikatne światło, które błądzi i znika
i powraca.

17.04.2014



'May it be the shadow's call
Will fly away
May it be you journey on
To light the day'


Jak to opisać, ten moment, kiedy przestaję kwestionować to, co jest, i po prostu to przyjmuję z całym dobrodziejstwem inwentarza? To się chyba nazywa bezwarunkowa miłość, czy jakoś tak. :)

'It's astounding, how you lay so close to your cure'. And you will find it and loose again.

2.03.2014

to stick my toe into the water

My desire 
is always the same; wherever Life 
deposits me: 
I want to stick my toe 
& soon my whole body 
into the water. 
I want to shake out a fat broom 
& sweep dried leaves 
bruised blossoms dead insects 
& dust. 
I want to grow something. 
It seems impossible that desire 
can sometimes transform into devotion; 
but this has happened. 
And that is how I've survived: 
how the hole 
I carefully tended 
in the garden of my heart 
grew a heart 
to fill it.

by Alice Walker

16.12.2013

"Ten, który wkracza w samego siebie musi przejść drogę, która przed nim po omacku, musi ją wyczuwać swymi zmysłami, kamień po kamieniu. Musi objąć to co w nim pełne wartości i to co bezwartościowe z tą samą miłością. (…) Niech opuści cię osąd, i nawet smak, ale ponad wszystko cała duma, nawet ta uzasadniona."
C. G. Jung – The Red Book

19.10.2013

umysł na detoksie

Śmieję się, że czuję się w czasie tej mojej podróży trochę jak w sanatorium. Zostawiłam za sobą Polskę, pracę, przyjaciół, rodzinę, kogoś, dla kogo serce biło trochę szybciej. Po całkowicie szalonej i pełnej nerwów podróży dotarłam do zwariowanego, pędzącego i kolorowego Nowego Jorku i czułam mocno, że on jest na zewnątrz - a ja jak za szybą. Ma to pewnie duży związek z tym, że u mnie zazwyczaj doświadczanie rzeczywistości idzie w parze z... gadaniem o tym doświadczeniu. Są, rzecz jasna, myśli, których nie mówię na głos, ale werbalizuję niemal wszystko. Tymczasem po przyjeździe... zamilkłam. Niewiele mówiłam do ludzi - bo złościły mnie moje błędy językowe - i niewiele mówiłam do siebie, w duchu, bo myślałam w połowie po polsku, w połowie po angielsku, oszołomiona zanurzeniem w innym języku (po raz pierwszy tak intensywnym). Wszystko to spowodowało, że byłam naprawdę zmieszana, odurzona, zagubiona. Robiłam sobie wyrzuty za tę ciszę - nie pasowała do niczego w mieście, które nigdy nie śpi. Odetchnęłam po dwóch tygodniach, kiedy znajomi zabrali mnie do lasu, a tam cisza była idealnie na miejscu. Teraz jest podobnie - mieszkam w niewielkim miasteczku w Pensylwanii, na skraju lasu.

Nieco spokojniejsza mierzyłam - i mierzę się dalej - ze swoim wewnętrznym krytykiem. Ludzie poznani w szkołach, które poznaję, bardzo radykalnie realizują postawę, którą ja od dłuższego czasu zalecam wszystkim, w tym sobie. POZWÓL SOBIE BYĆ. Ze wszystkim, czego doświadczasz. Przez chwilę nie myśl, co POWINNAŚ. I tak było - tzn. oni naprawdę absolutnie konsekwentnie pozwolili mi być z tym, co jest. Być obok, jeśli tego potrzebowałam. Być smutną, jeśli tego potrzebowałam. Być zagubioną. A ja dzień po dniu próbuję się nie zastanawiać, czy aby na pewno moje zachowanie jest OK. Wielka lekcja, która czekała na mnie od dawna - i bardzo się cieszę, że wreszcie ją odrabiam. Trochę to jeszcze potrwa, ale czuję, że się dzieje - i że to dobre miejsce do tego, i dobry czas. Ale to jak zmiana całego systemu myślenia, jego fundamentów. A z tym, jak traktuję siebie, wiąże się nierozerwalnie to, jak traktuję innych. Jak na mnie wpływa ich postępowanie, co mnie złości, co budzi we mnie potrzebę reakcji - i jakiej reakcji. Więc - generalne porządki. Bardzo tego potrzebowałam. Piękne jest to, że jedyne, czego ode mnie wymaga to uczenie się, to uważność i czujność - żeby zobaczyć, kiedy zaczynam się wkręcać w ten stres, w poczucie niższości i powinności. A kiedy to zauważę, biorę głęboki oddech i przypominam sobie, że tego nie chcę, że to absurdalne. I bardzo mi pomaga to, jak widzę tych ludzi związanych z edukacją demokratyczną wokół siebie - z jakim oni bezwarunkowym szacunkiem podchodzą do siebie samych i do innych. W tych szkołach, w których byłam/jestem żadnych emocji nie ocenia się jako złe, niewłaściwe. Nie ma presji bycia na jakimś określonym poziomie, nie ma osądzania. Jest obserwacja, akceptacja, i pytanie, czego chcesz, czego potrzebujesz, żeby być w zgodzie z sobą i ze światem. I w tym punkcie zaczynają się wszystkie zmiany. Nie spotkałam ani jednego ucznia lub nauczyciela, który pozwala sobie na bylejakość tylko dlatego, że nie ma zewnętrznych wymagań albo presji. Wprost przeciwnie: ludzie chcą umieć lepiej, postępować lepiej, być bliżej innych albo siebie. Każdy jest inny, i widać jak na dłoni, jak wiele wnosi obecność każdej jednej osoby, nie ważne, czy jest jej wszędzie pełno, czy siedzi cicho w kącie.

To jest pierwsza ważna rzecz. A druga - brak gonitwy myśli. Brak kołowrotka emocjonalnego. Coraz więcej chwil, kiedy o niczym nie myślę. Na początku było mi z tym przedziwnie - czułam jakąś niezręczną pustkę, podejrzewałam siebie o nudę. Ale nie - to nie ma nic wspólnego z nudą. Znowu - myślałam, że POWINNAM dużo myśleć. Otóż wcale nie... To jest po prostu prawdziwa cisza - kiedy nawet wewnętrzne monologi i dialogi nie nakręcają mojego umysłu, nie zabierają mnie w dziesiątki miejsc na godzinę. Doświadczam więc, jak smakuje pustka, i jak się z nią czuję. Na początku czułam się bardzo nijako, miałam poczucie, że pustka i cisza są bezładne, a tym, co nadaje światu ład i ostrość, są słowa. Im dłużej tu jestem, tym bardziej okazuje się, że to nie pustka, a przestrzeń - dużo przestrzeni na to wszystko, co mnie otacza w danej chwili. Więc przepływają przez nią: parująca woda z czajnika, chrząszcz zjadający trawę, piski jastrzębia, trzeszczenie mebli w domu, świst wiatru, kroki kota na drewnianej podłodze, myśl o pustym żołądku, zadowolenie z pełnego żołądka... :) I nie są ani bezładne, ani chaotyczne - a tym, co je porządkuje, nie zawsze jest nazywanie ich. Czasem to po prostu całkowite skupienie na nich; wtedy barwy, kontury, zapachy i faktury się wyostrzają. A znaczenie nadaje się samo, bez słów. To są wciąż jeszcze nowe lądy dla mnie, bo ja zwykłam wszystko nazywać i racjonalizować za pomocą słów. Więc to trochę odwyk - choć, rzecz jasna, niekompletny, bo przecież czytam, piszę, rozmawiam i rozmyślam trochę. Słowa nadal mnie otaczają i są we mnie. Tyle, że po prostu nie przez cały czas.

Na razie nie ma jeszcze w tej przestrzeni dużo miejsca na bycie z ludźmi. Dopiero co nauczyłam się być bez nich. I coś czuję, że trzeba się będzie potem od nowa nauczyć też bycia z nimi - tak, żeby nie tracić tej równowagi, wchodząc w relację z kimś. Ale to też jest na liście zadań od dawna, więc nic, tylko czekać, aż przyjdzie na to właściwy czas. A że przyjdzie, to więcej niż pewne :) Tutaj też oczywiście są ludzie - co dzień jestem w szkole, spotykam uczniów i nauczycieli, rozmawiam z nimi, i to jest bezcenne, bez tego cała moja cisza byłaby niepełna - ale na razie zachłysnęłam się tym byciem z sobą w tej pustej przestrzeni. ODPOCZYWAM. Czasem niepokoi mnie myśl, że już za dużo tego odpoczynku - bo odpoczywam prawie cały czas i ciągle mi mało! - Więc może jesteś leniem? - podpowiada mi uprzejmie wewnętrzny krytyk. Ale właściwie co to jest lenistwo? Ja... cóż, odmawiam wykonywania pracy, której nie czuję. Na którą nie ma we mnie przestrzeni. Bo taka praca, do której człowiek się zmusza, jest gwałtem na sobie. A jestem prawie pewna, że można w sobie znaleźć przestrzeń i zgodę na niemal każdą pracę, jeśli się odpowiednio o siebie zadba. Ja tymczasem przez ostatnie dwa lata nie dbałam o siebie tak, jak trzeba. Codzienny stres, od którego uciekałam tylko w sen, zrobił swoje. Od stresu nie trzeba uciekać - jego trzeba oswajać i równoważyć. Ja nie równoważyłam. Dlatego to zmęczenie się za mną tak ciągnie. Za dużo bodźców, za dużo trudnych emocji, które po prostu przełykałam, żeby na drugi dzień ruszyć dalej. Bo wydawało mi się, że za bardzo się przejmuję - więc zamiast się sobą zaopiekować, rzucałam się w kolejną aktywność, żeby się nie przejmować. A tu nie ma co oceniać; jeśli się przejmuję, to się przejmuję, i tyle. To znaczy, że coś budzi we mnie taką, a nie inną reakcję - kropka. I oczywiście ważne jest, jak na to zareaguję, ale ocenianie tego jest zupełnie niepotrzebne. Tak myślę, tego się teraz uczę. :) To są niby rzeczy, które od dawna wiedziałam, ale mam wrażenie, że dopiero teraz naprawdę zaczynam widzieć, o co w tym chodzi, i zaczynam w to głęboko wierzyć.

To jest jak kolejny wymiar "być albo mieć". Nigdy nie powiedziałabym o sobie, że jestem po stronie "mieć" - cokolwiek się działo w moim życiu, relacje były na pierwszym miejscu. Pieniądze i rzeczy materialne to tylko rzeczy. ALE czy to naprawdę znaczy, że jestem po stronie "być"? Bo jednak koniecznie chcę mieć: poważanie, sympatię, uznanie... Nawet swoje własne. Fakt, to są rzeczy niematerialne - ale jednak chcę je MIEĆ. A można by przecież po prostu być. Tylko być. Nikt się nie zastanawia, czy jakiś konkretny jelonek lub żuczek zasługuje na to, żeby być częścią świata. Czy jest wystarczająco dobrym jelonkiem lub żuczkiem. To po co ja się zastanawiam?

Chciałabym dotrzeć do punktu, w którym po prostu jestem, z pełną uważnością, i robię to, co jest do zrobienia. A tego, co mnie otacza, doświadczam - bez oceny. 

Uczę się. I coraz bardziej czuję, jak bardzo lubię się uczyć, kiedy mogę to robić w ten sposób: bez przymusu, presji i oceniania siebie lub innych. A zatem znowu jesteśmy przy "wolnej szkole" i edukacji, a ja czuję na pewno, że to jedyny właściwy człowiekowi sposób uczenia się, taki, który odpowiada dokładnie na potrzeby uczącego się i przebiega w jego własnym tempie. I jak mogłabym nie chcieć założyć takiej szkoły? :)


3.10.2013

the journey

Co mnie gna w tą podróż:

  • "The cave you fear to enter holds the treasure you seek". ― Joseph Campbell
  • "To be outstanding - get comfortable with being uncomfortable". ― Alrik Koudenburg
  • "Living is feeling everywhere at home". ― Ugo La Pietra
  • "It must happen to us all… We pack up what we’ve learned so far and leave the familiar behind. No fun, that shearing separation, but somewhere within, we must dimly know that saying goodbye to safety brings the only security we’ll ever know". ― Richard Bach

Dwa tygodnie minęły, zaczynam łapać wiatr w żagle. W dużej mierze dzięki tym słowom. 

1.09.2013

Skąd brać bajki i pieśni?

Papusza
LESIE, OJCZE MÓJ
(weszo, dadoro miro)

Lesie, ojcze mój,
czarny ojcze,
ty mnie wychowałeś,
ty mnie porzuciłeś.
Liście twoje drżą
i ja drżę jak one,
ty śpiewasz i ja śpiewam,
śmiejesz się i ja się śmieję.
Ty nie zapomniałeś
i ja cię pamiętam.
O, Boże, dokąd iść?
Co robić, skąd brać
bajki i pieśni?
Do lasu nie chodzę,
rzeki nie spotykam.
Lesie, ojcze mój,
czarny ojcze!

1970

3.06.2013


“The best thing for being sad ― replied Merlin, beginning to puff and blow ― is to learn something. That's the only thing that never fails. You may grow old and trembling in your anatomies, you may lie awake at night listening to the disorder of your veins, you may miss your only love, you may see the world about you devastated by evil lunatics, or know your honour trampled in the sewers of baser minds. There is only one thing for it then — to learn. Learn why the world wags and what wags it. That is the only thing which the mind can never exhaust, never alienate, never be tortured by, never fear or distrust, and never dream of regretting. Learning is the only thing for you. Look what a lot of things there are to learn”.


― T.H. White, The Once and Future King

4.02.2013

Należy dać rzeczom przestrzeń
Na własny, cichy i niczym nie zmącony rozwój,
Rozwój, który wypływa głęboko z wnętrza
...I nie przyśpieszany,
Ani nie spowalniany
Wszystko donosi i we właściwym czasie na świat wyda...

Dojrzewać musi, jak to drzewo,
Które toczy swe soki i bez obaw stoi
Wbrew wiosennym burzom
Bez lęku, że lato mogłoby nigdy nie nadejść.

Lato przyjdzie!
Ale tylko do cierpliwych
Do tych, co żyją tak, jakby przed nimi była wieczność.
Bez zmartwień, cicho i rozlegle...

Trzeba mieć cierpliwość!
Do tego, co w sercu nie rozwiązane
I trzeba spróbować pokochać pytania,
Jak zamknięte pokoje
I jak książki napisane w obcym nam języku

Bo chodzi o to, żeby przeżyć wszystko.
Kiedy się żyje pytaniami,
To może żyje się krok po kroku,
Nie zauważając nawet
Jak pewnego dnia
Odpowiedzi same
Przekraczają próg naszego życia.

Rainer Maria Rilke

7.01.2013


"Pożegnanie z dzieciństwem - proszę mi wierzyć - jest dla niektórych ludzi piekielnie trudne, wiąże się z uznaniem ogromnej straty. Paradoksalnie, im trudniejsze dzieciństwo, tym pożegnanie trudniejsze, bo wymaga rezygnacji z marzenia, że da się jeszcze coś naprawić. Zamiast się z tym zmierzyć, można utknąć w serii powtórek i mieć tego rodzica ciągle na nowo w osobach kolejnych parterów. (...)
Co to znaczy ''uczyć się na własnych błędach''? Żeby tak się stało, trzeba ten błąd dobrze rozpoznać. Nie tylko zrozumieć intelektualnie i ponarzekać, ale też przeżyć emocjonalnie. Innymi słowy, przeżyć wszystko, co dane doświadczenie niesie, a często są to uczucia wyjątkowo nieprzyjemne, ambiwalentne, pomieszane. Upokorzenie, zranienie, wściekłość, żal, poczucie winy. Trzeba te uczucia w sobie ''pomieścić'', pozwolić im w sobie pomieszkać. To wymaga czasu, a nie błyskawicznych intelektualnych diagnoz. Takie diagnozy rozumu są często powierzchowne i niepełne, choć wygodne dla nas. Wtedy aż się prosi o popełnienie następnego podobnego błędu". (Danuta Golec)

29.10.2012

"Wszystko ma swój czas,
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem:
Jest czas rodzenia i czas umierania,
czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono,
czas zabijania i czas leczenia,
czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu,
czas zawodzenia i czas pląsów,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania,
czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich,
czas szukania i czas tracenia,
czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania,
czas milczenia i czas mówienia,
czas miłowania i czas nienawiści,
czas wojny i czas pokoju".

(Koh 3, 1-8)

23.09.2012

znowu smok!

"Praca z przeszkodami jest podróżą całego życia. Wojownik zawsze na swojej drodze spotyka smoki. Oczywiście boi się, szczególnie wtedy, gdy nadchodzi czas walki. Ale z dygocącym, czułym sercem, zdając sobie sprawę, że musi zrobić krok w nieznane - wychodzi naprzeciw smoka. (...) 

Jeżeli spotykając smoka wojownik powtarza: "Ha! Znowu smok! Nie ma mowy, żebym mu stawił czoła" i rozkleja się, to życie staje się powtarzającą się historią wstawania rano, wychodzenia z domu, spotykania smoka, mówienia "nie ma mowy!" i rozklejania się. (...) Przyjmujemy więc schronienie w buddzie. (...) 

Jesteśmy przebudzonym, to znaczy tym, który nieustannie skacze, który się wciąż otwiera, który nieprzerwanie idzie do przodu. To nie jest łatwe i odbywa się z dużą ilością lęku, niepewności i wątpienia. To właśnie znaczy być ludzkim, to znaczy być wojownikiem".

11.08.2012


Spotkania

Ktokolwiek nas spotyka od Niego przychodzi
tak dokładnie zwyczajny że nie wiemy o tym

jak osioł co chciał zawyć i nie miał języka
lub chrabąszcz co swej nazwy nie zna po łacinie
będziemy się mijali nie wiadomo po co
spoglądali na siebie i sięgali w ciemność
myśleli o swym sercu że trochę zawadza
jak wciąż ta sama małpa w sensacyjnej klatce

Ktokolwiek nas spotyka od Niego przychodzi
jeśli mniej religijny --- bardziej chrześcijański
wspomni coś od niechcenia podpowie adresy
jak śnieg antypaństwowy co wzniosłe pomniki
z wyrazem niewiniątka zamienia w bałwany
niekiedy łzę urodzi ważniejszą od twarzy
co pomiędzy uśmiechem a uśmieszkiem kapie

Ktokolwiek nas spotyka od Niego przychodzi
nagle zniknie --- od razu przesadnie daleki
czy byliśmy prawdziwi ---- sprawdził mimochodem

Jan Twardowski
"Ta właściwa młodemu duchowi zdolność do umacniania i uzdrawiania własnej psychiki jest tak potężna, że aż zdumiewa. Jego ufność nie zależy od tego, że ukochana go nie krzywdzi. Jego ufność to wiara, że każda rana, jaką otrzyma, zostanie uleczona, to wiara, że nowe życie następuje po starym. To wiara (...) że wszystko w życiu człowieka - niedole i bieda, rany i blizny, wesołość i ból - może być przekształcone w życiową energię". (C.P. Estes, Biegnąca z wilkami)

15.06.2012

"Przestajesz myśleć o czasie, nie zamartwiasz się tym, że coś musisz, że nie zdążysz. Zegarek przestaje tobą rządzić. To po pierwsze, a po drugie - jesteś tu i teraz. Jeśli rozmawiasz z drugim człowiekiem, to z nim rozmawiasz, a nie myślisz o tym, co zjesz na kolację. Jeśli piszesz coś, to piszesz, a nie sprawdzasz maila i nie odbierasz telefonu. Jeśli jesteś z dzieckiem, to jesteś z dzieckiem, a nie analizujesz raporty. Nie czujesz takiego napięcia w brzuchu, że musisz pędzić już gdzie indziej. A jak się już znajdziesz w takim miejscu, to nigdy nie będziesz chciał go opuścić. Będziesz starał się je pielęgnować. I kiedy zobaczysz, że udało ci się to wprowadzić w jedną sferę swojego życia, to spróbujesz to zrobić w następnej. Będziesz szukać swojego wewnętrznego żółwia, cokolwiek będziesz robić - kochać się, jeść, spacerować".
(http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53664,11841003,Slow___zycie_na_zwolnionych_obrotach.html?startsz=x&as=1, dostęp 15.06.2012)

26.05.2012

'it takes an ocean not to break'

14.03.2012

what doesn't challenge you, doesn't change you


"Powinniśmy być świadomi, że powodem naszych kłopotów nie jest miejsce naszego pobytu, lecz my sami: jesteśmy bowiem zbyt słabi, aby cokolwiek ścierpieć, nie umiemy przez dłuższy czas znieść ani trudu, ani rozkoszy, ani siebie samych, ani w ogóle żadnych rzeczy" [Seneka]

10.03.2012

5.03.2012

O rety, będę belfrem!

Chciałam cudze dzieci uczyć, to będę ;)) Dziękuję wszystkim, którzy mniej lub bardziej świadomie zaklinali ze mną wszechświat w tej sprawie. Bo to słuszna sprawa jest! :D

O rety, jestem belfrem

Pierwszy dzień w szkole, z wrażenia zapomniałam drugiego śniadania. A w szkole same cuda: na przerwie dzieci chodzą na szczudłach, na okienkach pan Kazimierz z kanciapy częstuje zachomikowanymi cukierkami, na stołówce widelce same się wyginają a w ogrodzie pachnie wiosną :)

3.03.2012

3 marca, MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ PISARZY

"Ja wsysam w siebie lato tak jak dzika pszczoła wsysa miód – odezwała się. – Zbieram wszystko w jedną dużą bryłę lata, żeby żyć nią, kiedy... kiedy nie będzie już lata. Wiesz, co jest w tej bryle? (...) I odpowiedziała Birkowi: To jest taki wielki przekładaniec, są w nim wschody słońca i czarne jagody na gałązkach, i piegi na twoich ramionach, i blask księżyca nad rzeką wieczorami, i niebo pełne gwiazd, i las, i upał południa, kiedy słońce złoci sosny, i przelotne deszcze wieczorne, i wszystko inne, i wiewiórki, i lisy, i zające, i łosie, i wszystkie dzikie konie, które poznaliśmy, i to, jak pływamy, i jak jeździmy konno po lesie, tak, to jest cały ogromny przekładaniec z tego wszystkiego, co jest latem!" (A. Lindgren, Ronja, córka zbójnika)

27.02.2012

zima zima zima z dziećmi

Na nartach z dziećmi, czyli zjeżdżam, uczę, w cudowny sposób odnajduję rękawiczki/buty/kijki których NA PEWNO NIGDZIE NIE MA, czytam bajki na dobranoc i ćwiczę jogę o nieludzkich porach. Nie wiem, czy dożyję piątku, bo na stołówce nie podają niczego, co miałoby choć ślad witamin. PS. Dowiedziałam się, że nie nadawałabym się do pracy z małymi dziećmi, bo jestem... ZBYT KONKRETNA!

25.02.2012

czy nie za wiele

Kazimierz Wierzyński
LATO

Leżę na łące.
Nikogo nie ma: ja i słońce.
Ciszą nabrzmiałą i wezbraną
Napływa myśl:
- To pachnie siano.

Wiatr ciągnie po trawach z szelestem,
A u góry
Siostry moje, białe chmury,
Wędrują na wschód.

Czy nie za wiele mi, że jestem?
"A kiedy kochasz to, co robisz, łączysz się z samym sobą, z innymi oraz z Bogiem. Czymże jest praca z miłością? To tkać płótno nićmi wyciągniętymi z serca, jakby je miała nosić najdroższa osoba. To zasiewać ziarno z czułością, a plony zbierać radośnie, jakby twoi ukochani mieli je spożywać".

"Prorok", Khalil Gibran

24.02.2012

teraz

"Teraz najbardziej, najbardziej chcę, 
Najbardziej lubię gapić się
Kiedy to twój i mój cień jak nikt przed nimi 
Witają dzień"


Voo Voo, Turczyński

22.02.2012

So come out of your cave walking on your hands
And see the world hanging upside down
You can understand dependence
When you know the maker's land

14.01.2012

a jeśli to jest Twoje uwodzenie jestem uwiedziony / na zawsze i bez wybaczenia



    Panie dziękuję Ci że stworzyłeś świat piękny i bardzo różny 
    a także za to że pozwoliłeś mi w niewysłowionej dobroci Twojej 
    być w miejscach które nie były miejscami mojej codziennej udręki
    - że nocą w Tarquinii leżałem na placu przy studni 
    i spiż rozkołysany obwieszczał z wieży Twój gniew lub wybaczenie 
    a mały osioł na wyspie Korkyra 
    śpiewał mi ze swoich niepojętych miechów płuc melancholię krajobrazu
    i w brzydkim mieście Manchester odkryłem ludzi dobrych i rozumnych

    natura powtarzała swoje mądre tautologie: 
    las był lasem morze morzem skała skałą gwiazdy krążyły i było jak być powinno

    Iovis omnia plena - wybacz - że myślałem tylko o sobie 
    gdy życie innych okrutnie nieodwracalne krążyło wokół mnie 
    jak wielki astrologiczny zegar u świętego Piotra w Beauvais

    że byłem leniwy roztargniony zbyt ostrożny w labiryntach i grotach 
    a także wybacz że nie walczyłem jak lord Byron o szczęście ludów podbitych 
    i oglądałem tylko wschody księżyca i muzea

    - dziękuję Ci że dzieła stworzone ku chwale Twojej udzieliły mi cząstki swojej tajemnicy 
    i w wielkiej zarozumiałości pomyślałem 
    że Ducio van Eyck Bellini malowali także dla mnie

    a także Akropol którego nigdy nie zrozumiałem do końca 
    cierpliwie odrywał przede mną okaleczone ciało

    - proszę Cię żebyś wynagrodził siwego staruszka 
    który nie proszony przyniósł mi owoce ze swego ogrodu 
    na spalonej słońcem ojczystej wyspie syna Laertesa

    a także Miss Helen z mglistej wysepki Mull na Hebrydach 
    za to że przyjęła mnie po grecku i prosiła 
    żeby w nocy zostawić w oknie wychodzącym na Holy Iona 
    zapaloną lampę aby światła ziemi pozdrawiały się

    a także tych wszystkich którzy wskazywali mi drogę i mówili kato kyrie kato

    i żebyś miał w swej opiece Mamę ze Spoleto Spiridiona z Paxos 
    dobrego studenta z Berlina który wybawił mnie z opresji 
    a potem nieoczekiwanie spotkany w Arizonie wiózł mnie do Wielkiego Kanionu 
    który jest jak sto tysięcy katedr zwróconych glową w dół

    - pozwól o Panie abym nie myślał o moich wodnistookich szarych niemądrych prześladowcach 
    kiedy słońce schodzi w Morze Jońskie prawdziwie nieopisane

    żebym rozumiał innych ludzi inne języki inne cierpienia 
    a nade wszystko żebym był pokorny 
    to znaczy ten który pragnie źródła

    dziękuję Ci Panie że stworzyłeś świat piękny i różny

    a jeśli jest to Twoje uwodzenie jestem uwiedziony 
    na zawsze i bez wybaczenia
    [Z. Herbert, Pan Cogito]

5.01.2012

już nigdy nie będziemy kochać tak, jak wtedy

Usłyszane rano "Angie" Rolling Stonesów, i impresja - 


Miła, to sentymentalne,
ale nie mogę, nie mogę zapomnieć
nas wtedy,
wtopionych w bursztyn ciszy.
Z jaką nieśmiałą obawą
dotykaliśmy swoich rąk:
skrzydeł egzotycznych ptaków.

To powraca do mnie
To powraca do mnie
To powraca do mnie
jak motyw śmierci.
jak motyw śmierci.

Tak świeże były nasze ciała,
tak czyste,
ciała prawie dzieci.
Kim, jak nie dziećmi byliśmy,
niewinnymi,
bardziej świętymi
niż wszyscy święci.
To jak zadra
tkwi w mej pamięci.

Nasze błękitne oddechy,
nasze źródlane oczy
jeszcze nie tknięte szronem przerażenia.
Nasza czułość
delikatna jak nalot pyłku na śliwkach,
czysta i krucha jak płatek lodu,
naiwna jak psiak.

Już nigdy nie bedziemy kochać
tak jak wtedy.



(Jan Rybowicz)

23.12.2011

"Futuryzm jest pewną formą świadomości, stanem psychicznym, który każda świadoma jednostka musi dzisiaj przejść, zanim go nie przezwycięży. Walka jest jedna, drogi jej i rezultaty - różne... Kto nigdy nie miał swojego manifestu, kto nic nie porzucał, nie ma w życiu nic do powiedzenia". (B. Jasieński)

22.11.2011

"14. Można trwać w przekonaniu, że pozostające wciąż w strefie planów dzieło, gdyby zostało wykonane, wyszłoby kiepskie. Jednak jeszcze gorsze będzie to, którego nigdy się nie wykona. To, które się wykonuje, zostaje przynajmniej wykonane. Chociaż kiepskie, będzie istnieć, tak jak nędzna roślina w jedynej doniczce na oknie mojej kalekiej sąsiadki. Ta roślina jest jej radością, a czasem również i moją. To, co piszę i co uznaję za złe, może pozwoli innej smutnej czy przygnębionej osobie na chwilowe oderwanie uwagi od czegoś znacznie gorszego. To mi wystarczy. Albo mi nie wystarczy, ale odpowiada jako pewna postawa - a takie jest całe życie. 

Nuda, która zawiera jedynie przeczucie jeszcze większej nudy, żal, odczuwany już teraz, że jutro będzie się żałowało tego, iż dzisiaj czuło się żal - wielkie kombinacje pozbawione prawdy i zastosowania, wielkie kombinacje... 

...gdzie, skulona na ławce podrzędnej stacji, moja pogarda zasypia w płaszczu zniechęcenia...
...świat wyśnionych obrazów, z których składa się zarówno moja wiedza, jak i moje życie...

Nie czuję ani męczącego, ani trwałego zaabsorbowania chwilą obecną. Łaknę czasu w całej jego rozciągłości i bezwarunkowo chcę być sobą".

[Księga niepokoju, F. Pessoa]
Na wskroś nieracjonalna, codziennie próbuję oddać decydujący głos zdrowemu rozsądkowi...

21.11.2011

Jeśli walczysz z sobą i nie wygrywasz, to przynajmniej znaczy, że masz godnego przeciwnika. W kontekście "dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą" - pokrzepiające. ;)

4.10.2011

Chwile jasności, jak je zatrzymać?

Bałagan w głowie narasta, gubię się we własnych emocjach i pragnieniach, a potem przychodzi chwila olśnienia i potrzeba tak dużo samodyscypliny, żeby nie pozwolić tej wizji umknąć. Postanowić coś i konsekwentnie zrealizować, zanim emocje znów zaciemnią obraz.

Wyplątać się z relacji, która choć wygodna i przyjemna, nie jest właściwa.
Podjąć wysiłek i uciszyć głosy, które usprawiedliwiają wszystko zmęczeniem i ludzką słabością.
Być dla siebie wyrozumiałym i wymagającym.
Kierować się wewnętrzną mądrością, a nie tym, jak "ludzie robią".
Można wielu rzeczy nie wiedzieć, ale czasami niektóre się wie.
"Stajesz się odpowiedzialny za wszystko, co oswoiłeś".
Nie da się zawiesić odpowiedzialności.
Nie ma czasu, żeby porządkowanie spraw odkładać na później.

10.09.2011

Powrót
[Kazimiera Iłłakowiczówna]

Wracam do prostych rzeczy - do pyłów tańczących w próżni,
do małego ślepego pająka, co się barwą od ściany nie różni,
do drżących w słocie okiennic głośnego, gorzkiego szlochu,
do szpar ciekawych w podłodze, pełnych zagadek i prochu.
Wracam z zawiłej drogi zwycięskiej, wracam z podboju
do tajni mysiej nory, ukrytej w kącie pokoju,
do strasznej śmierci dzięcioła, do przygód okropnych jeża,
do niepojętej ucieczki sowy i nietoperza.

Coraz jest prościej, ciszej... coraz bezpieczniej, jaśniej...
Wracam - jak smok znużony - do starej, starej baśni.

3.05.2011

K.K. Baczyński

Wieczory


Nie wystarczy nas na to milczenie

i płacz za umarłym czasem.

Rosną na ścianie, w ogień schodzą cienie.

Obce przeszły, zostały nasze.


Jak zwierzęta łaskawe u ognia mrucząc

otulą nas w futro, nim je wchłonie

noc wargami spalona i sen,

nim ich nie zdejmą nagie dłonie.


I zamyślenie tylko jest, a łez

nie będzie, nim się nie odnowi

w ruinach kwiat, a w ciele człowiek

i pod stopami śniegu chrzęst.


III 42 r.


Rorate coeli

Spuście rosę, niebiosa, duchy nieobjęte,
i sztaby blasku białe, zwiastujące pieśni,
żeby, co żyje - życiem nie było przeklęte
i stało się jak światło w ciele - nie cielesne.

Spuśćcie rosę, niebiosa, fale mórz złotawe
i szczerość oczu, która jak zwierzęca - czysta,
a jeśli dzień - niech rośnie jak kolumny trawa,
a jeśli noc - niech będzie już noc wiekuista.

Spuśćcie rosę, niebiosa, rozróżnienie czynów,
i krople takie jasne, by koroną było
to, co jest nazywane za potęgę - miłość
i przez niedopełnianie pozostaje winą.

Spuśćcie rosę, niebiosa, fale mórz złotawe
na głowy pochylone, by to, co jest mądrość,
nie odchylało na dół jak po płatku płatek
ludzi do głuchych studni i pożogi lądów.

Spuśćcie rosę, niebiosa, aby elementy,
które są ku świętości, uczyniły świętym
i podsycane duchów płomieniem, powstały
jak łodygi wzrastania i owoce chwały,
a opadając liśćmi zwycięstwa jak złoto,
lot uczyniły dla nas albo nas dla lotu.


Wielkanoc 42 r.


Do Basi - Z wiatrem

Jesienie rok za rokiem idą,
gwiazdy jak deszcze szyby tną.
Zielone łanie na polanie,
u okien huczy serca bąk.

Nie płacz, kochana, lat złowrogich,
spod twoich rzęs zielony liść,
ptaki i drzewa trysną, drogi,
po których dalej trzeba iść.

Liście opadły. Wrócą liście
i modlitewne łuki gór,
przeminą ludzie w nienawiści,
zostanie trzepot ptasich piór.

Knieje się pienią - tylko pomyśl -
w powietrza falującym tchu
niedźwiedzi pomruk zaczajony,
niebieski jezior duch.

Nie płacz, kochana. Śpij w cierpieniu,
na dłoni mojej drżący ptak,
rzekom i mnie, i wiosen cieniom,
i miłowaniu lat.

Przeminie łoskot burz gwiaździstych,
nie stanie ludzkich burz.
Nam, śpiewającym pieśni czyste,
serce rozetnie czas jak nóż,

Bo już kolebią aniołowie
imię - jak złote imię gwiazd,
próchnieje pod stopami czas,
zostaje wieniec chmur na głowie.

Bo już kolebią aniołowie
na niewidzialnych dłoni śnie
proste jak sosna, czyste dnie
rosnące w ptasim słowie.

29 IX 1942